Dzień 1 - Przelot i zakwaterowanie
Na miejscu okazało się, że wybrany nocleg nie do końca był tym czego oczekiwaliśmy. Pokoje ciemne a łazienka miała wyraźne problemy z wentylacją. Na szczęście obsługa, poza jednym pościelowym epizodem, była bardzo fajna. Śniadania, biorąc pod uwagę standard pokoju, tez były OK.
Jeszcze tego samego dnia poszliśmy do centrum nurkowego, z którym wcześniej wstępnie umówiliśmy się na nurkowania. Zdecydowałem się na polskie centrum nurkowe i to był nasz drugi, po noclegu, błąd ale na szczęście już ostatni.
Po omówieniu niezbędnych spraw i umówieniu się na nurki na następny dzień, poszliśmy się poszwendać po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś miejsca gdzie moglibyśmy coś przekąsić.
Dzień 2 - Check Dive w wiosce Popeye
Na miejsce dopłynęliśmy taką kolorową łódką. Malta jest bardzo katolicka ale mimo to wszystkie łódki maja na dziobie wymalowane oczy ozyrysa.
Wiktoria na bramce przy wejściu do kibelka.

W zasadzie to zanurkowaliśmy pod nim. Na dnie leżą potężne bloki skalne które oderwały się od okna kilka lat temu. Ciekawe czy ktoś wtedy akurat nurkował :)

Miejsce jest znane choćby z pierwszego sezonu Gry o tron.

Aby zanurkować musieliśmy najpierw doczłapać na miejsce ze sprzętem na plecach, który w całości pewnie waży z 40 kg.
Miejsce, w którym się zanurzaliśmy jest tak swego rodzaju studnią połączoną z podwodnym kanionem.

Pierwsze nurkowanie zakończyliśmy przepłynięciem tego tunelu.

Wylot tunelu

Ida ze swoim osobistym instruktorem, Włochem Giorgio, szykują się do kolejnego nurka :)

W tunelu kursują łódki dlatego tak istotne jest aby się w nim nie wynurzać.

Dorota z dziewczętami zdecydowała się na taki kurs i popstrykała kilka fotek.

Azure window z drugiej strony

Bohaterka dnia, która najprawdopodobniej uratowała skórę jednej z pań, która pod wodą trochę się pogubiła i zaczęła opadać na dno.
Wylot z Wrocławia był o ludzkiej porze, tak więc bez większego stresu dotarliśmy na lotnisko. Podczas odprawy jedynie Wiktoria była sprawdzana czy aby nie przemyca materiałów wybuchowych. To za karę za to, ze zapomniała w domu kamerę :)
2,5 godziny później odbieraliśmy już swoje bagaże na lotnisku w stolicy Malty Valettcie a po chwili już podpisywaliśmy umowę najmu auta. Moja pierwsza jazda lewą stroną autem z kierownica po prawej stronie była lekko stresująca. Na dokładkę Maltańczycy są wręcz zakochani w rondach co wcale nie ułatwiało mi zadania :) Ostatecznie, trochę wyczerpani ciągłym pilnowaniem abym nie zaczął jechać pod prąd, dojechaliśmy do hotelu w miejscowości Bugibba.Na miejscu okazało się, że wybrany nocleg nie do końca był tym czego oczekiwaliśmy. Pokoje ciemne a łazienka miała wyraźne problemy z wentylacją. Na szczęście obsługa, poza jednym pościelowym epizodem, była bardzo fajna. Śniadania, biorąc pod uwagę standard pokoju, tez były OK.
Jeszcze tego samego dnia poszliśmy do centrum nurkowego, z którym wcześniej wstępnie umówiliśmy się na nurkowania. Zdecydowałem się na polskie centrum nurkowe i to był nasz drugi, po noclegu, błąd ale na szczęście już ostatni.
Po omówieniu niezbędnych spraw i umówieniu się na nurki na następny dzień, poszliśmy się poszwendać po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś miejsca gdzie moglibyśmy coś przekąsić.
Dzień 2 - Check Dive w wiosce Popeye
Zbiórka była o 8:30 czym moje dziewczyny nie były zbyt zachwycone. Na szczęście do bazy z hotelu było raptem 5 min. na piechotę.
Pierwsze nurkowania w wiosce Popeye, scenografii do filmu z Robinem Williamsem w roli krzepkiego marynarza :).
Zjazd do wody jest dosłownie wycięty w skale
Tutaj widać to bardzo dobrze
Pierwsze nurkowanie, czyli check dive jest po to aby nurkowie mogli ogarnąć swój sprzęt, dobrać odpowiednią ilość balastu a przewodnicy mogą jednocześnie sprawdzić jaki poziom wyszkolenia i doświadczenia reprezentują poszczególni nurkowie. Bardzo często posiadane certyfikaty maja się nijak do rzeczywistych umiejętności nurka :)
To nurkowanie było zarazem pierwszym prawdziwym nurkowaniem dla Idy.
Po południu pojechaliśmy do portowego miasteczka Marsaxlokk, w którym przekąsiliśmy trochę lokalnych owoców morza.
Tego dnia był ambitny plan zanurkowania w okolicy słynnej Blue Grotto. Niestety pogoda pokrzyżowała nam plany i pozostało nam jedynie obejrzenie jej z lądu
To nurkowanie było zarazem pierwszym prawdziwym nurkowaniem dla Idy.
Po południu pojechaliśmy do portowego miasteczka Marsaxlokk, w którym przekąsiliśmy trochę lokalnych owoców morza.
Port w Marsaxlokk z charakterystycznie pomalowanymi łodziami
...i budynek a raczej budyneczek policji.
Dzień 3 - Blue Grotto i Cirkewwa
Z góry morze wyglądało na spokojne.
Jednak gdy zeszliśmy na dół okazało się, że wysokie fale uniemożliwiały bezpieczne zejście do wody.
W oczekiwaniu na decyzję właściciela centrum nurkowego poszwendaliśmy się trochę po okolicy. Dorota na przykład znalazła tajemniczą dziurę w skale, która najprawdopodobniej jest połączona z morzem.
Gdzieś po godzinie pojawił się plan B - Cirkewwa. Plan miał drobny mankament, trzeba było przejechać przez prawie całą wyspę co mając na uwadze rzęcha jakim się poruszaliśmy, zbytnio nas nie uradowało.
Cirkewwa jest portową miejscowością, z której odpływają promy na Gozo. Tutaj nurki na szczęście się udały.
Najmłodszy nurek w całej ekipie :)
Dzień 4 - Wyspa Comino i Błękitna Laguna
Niewielka wyspa Comino położona jest pomiędzy Gozo i Maltą. Podobno mieszka na niej na stałe tylko jedna rodzina. Jednak nie z tego powodu znana jest na całym świecie. Na wyspie jest podobno przepiękna błękitna laguna.
Mówię "podobno" bo tylko Dorota ją widziała na własne oczy, nurkowania były z drugiej strony wyspy.
Niestety sporym mankamentem są tabuny ludzi regularnie dowożonych łodziami z Malty i Gozo. Ciekawe jak tutaj jest w szczycie sezonu :)
Na miejsce dopłynęliśmy taką kolorową łódką. Malta jest bardzo katolicka ale mimo to wszystkie łódki maja na dziobie wymalowane oczy ozyrysa.
Wiktoria na bramce przy wejściu do kibelka.
Dzień 5 - Lazurowe okno i tuńczyki
Dzisiaj mieliśmy zanurkować w najbardziej znanym miejscu Malty czyli obok słynnego lazurowego okna na wyspie Gozo.
W zasadzie to zanurkowaliśmy pod nim. Na dnie leżą potężne bloki skalne które oderwały się od okna kilka lat temu. Ciekawe czy ktoś wtedy akurat nurkował :)

Miejsce jest znane choćby z pierwszego sezonu Gry o tron.
Aby zanurkować musieliśmy najpierw doczłapać na miejsce ze sprzętem na plecach, który w całości pewnie waży z 40 kg.
Miejsce, w którym się zanurzaliśmy jest tak swego rodzaju studnią połączoną z podwodnym kanionem.
Pierwsze nurkowanie zakończyliśmy przepłynięciem tego tunelu.

Wylot tunelu

Ida ze swoim osobistym instruktorem, Włochem Giorgio, szykują się do kolejnego nurka :)
W tunelu kursują łódki dlatego tak istotne jest aby się w nim nie wynurzać.
Dorota z dziewczętami zdecydowała się na taki kurs i popstrykała kilka fotek.
Azure window z drugiej strony
Bohaterka dnia, która najprawdopodobniej uratowała skórę jednej z pań, która pod wodą trochę się pogubiła i zaczęła opadać na dno.
Po drugim nurkowaniu zapakowaliśmy sprzęt na auta a auta na prom i wróciliśmy z Gozo na Maltę.
Tego dnia mieliśmy już sporo przygód, mimo to zdecydowaliśmy się na jeszcze jedną czyli nurkowanie na farmie tuńczyków. Po wypłynięciu z portu okazało się, że fale są dość duże. Mimo to zdecydowaliśmy się zanurkować. Po krótkim szkoleniu wszyscy wskoczyli do wody.
Taka farma to nic innego jak wielki pionowy cylinder utworzony z sieci o średnicy 15 metrów i wysokości ok. 30 metrów. Aby wejść do niego trzeba było pokonać okrąg utworzony z pływaków co przy większej fali nie było to takie łatwe.
Po zakończeniu nurkowania okazało się, że kilka osób przy próbie forsowania pływaków pogubiło balast co uniemożliwiło zanurzenie. Z kolei na pokładzie łodzi był pogrom spowodowany chorobą morską. Tylko nielicznym udało się popływać w ławicy tuńczyków.
Dzień 6 - Blue Grotto poraz drugi i Mdina
Tego dnia postanowiliśmy ponownie spróbować zanurkować koło Blue Grotto i zobaczyć jeden z bardziej znanych wraków, libijski tankowiec Um el Faroud. To nurkowanie było dość trudne i tylko część z nas na nim zanurkowała. Reszta grupy zanurkowała trochę płycej i bliżej brzegu.
Wiktoria obfotografowała chyba wszystkie drzwi w mieście



Widok z murów obronnych na okolicę

Kościół z obowiązkowymi dwoma zegarami
Taka farma to nic innego jak wielki pionowy cylinder utworzony z sieci o średnicy 15 metrów i wysokości ok. 30 metrów. Aby wejść do niego trzeba było pokonać okrąg utworzony z pływaków co przy większej fali nie było to takie łatwe.
Po zakończeniu nurkowania okazało się, że kilka osób przy próbie forsowania pływaków pogubiło balast co uniemożliwiło zanurzenie. Z kolei na pokładzie łodzi był pogrom spowodowany chorobą morską. Tylko nielicznym udało się popływać w ławicy tuńczyków.
Dzień 6 - Blue Grotto poraz drugi i Mdina
Tego dnia postanowiliśmy ponownie spróbować zanurkować koło Blue Grotto i zobaczyć jeden z bardziej znanych wraków, libijski tankowiec Um el Faroud. To nurkowanie było dość trudne i tylko część z nas na nim zanurkowała. Reszta grupy zanurkowała trochę płycej i bliżej brzegu.
Ida tego dnia po zeszłodniowej przygodzie z tuńczykami była zbyt zmęczona aby zanurkować.
Wiktoria :)

Okolice Blue Grotto

Niestety po pierwszym nurku pogoda się pogorszyła i ostatecznie zrezygnowaliśmy z kolejnego nurkowania. Tym samym pierwsze nurkowanie tego dnia było zarazem naszym ostatnim. Resztę dnia postanowiliśmy spędzić w malowniczej, Mdinie.
Brama prowadząca do miasta

Okolice Blue Grotto
Niestety po pierwszym nurku pogoda się pogorszyła i ostatecznie zrezygnowaliśmy z kolejnego nurkowania. Tym samym pierwsze nurkowanie tego dnia było zarazem naszym ostatnim. Resztę dnia postanowiliśmy spędzić w malowniczej, Mdinie.
W dawnej stolicy Malty, ruch kołowy jest całkowicie zakazany. Jedynie mieszkańcy, których jest raptem kilkuset i wozy dostawcze mogą wjechać do miasta. Z tego powodu w mieście jest bardzo cicho i łatwiej jest wczuć się w panującą tutaj atmosferę.
Brama prowadząca do miasta
W niewielkim muzeum zafascynował nas Mike, uliczny automat umożliwiający nagrywanie głosu.
Mike został zbudowany w 1920 r w Hong Kongu i za 6 pensów umożliwiał nagranie ok. 125 słów na aluminiowej płycie.
Mike potrafił oczywiście też odtworzyć zapisane płyty. Trzeba było jedynie dokupić drewnianą igłę :)
Wejście do muzeum
Widok z murów obronnych na okolicę
Kościół z obowiązkowymi dwoma zegarami
Pobyt w Mdinie zakończyliśmy w Fontanella Tea Garden, które słynie z malowniczej lokalizacji i ogromnych porcji przepysznych ciast. Faktycznie, nie udało nam się zjeść do końca żadnej porcji. Same ciasta były dobre ale lepsze jadam w domu :)
Dzień ostatni - wycieczka na Gozo
Tego dnia, postanowiliśmy poszwendać się po Gozo. Po zjechaniu z promu postanowiliśmy najpierw dojechać nad brzeg morza i w miarę możliwości jechać wzdłuż jego brzegu.
Na Malcie większość przewodów poprowadzonych jest nad ziemią
Szczególnie na Gozo, większość domów ma przy wejściu małe kapliczki albo przynajmniej figurkę Chrystusa.
Obowiązkowo każdy dom ma swoja nazwę. Taka nazwa podawana jest też w oficjalnym adresie.
W końcu dojechaliśmy do miasteczka Marsalforn. Nie dane nam było jednak odpocząć nad brzegiem morza :)
Xwejni bay - malownicza zatoczka tuż za miasteczkiem
Marsalfon

Wygląda jak nawiany piasek ale w rzeczywistości jest to twarda, wyszlifowana wiatrem skała.

Na drugim planie widać drogę, którą zaraz mieliśmy przejechać. Problem w tym, że co chwila była zalewana i trzeba się było wstrzelić z przejazdem pomiędzy dwoma kolejnymi falami :)

Na pierwszym planie widać solanki, z których przez setki lat pozyskiwano sól.


Kolejny przystanek, strome i cholernie wysokie klify w południowej części Gozo

do tego niespokojne morze i porywisty wiatr, było naprawdę niesamowicie :)



Kolejnym punktem tego dnia było Wied Il-Mielah Window

Mniej znane niż Azure Window ale równie fascynujące miejsce.

Schodkami można zejść na sam dół ...

...ale nie tego dnia. Kilkanaście dni wcześniej dokładnie w tym samym miejscu w śmiertelnym wypadku polski nurek został dosłownie zmyty do morza.

Niedaleko Wied Il-Mielah Window odkryliśmy miejsce, w którym być może spędzimy nasz kolejny wyjazd na Maltę.

Z zewnątrz nie wygląda zbyt zachęcająco ale wewnątrz robi się już dość interesująco :)
Marsalfon
Wygląda jak nawiany piasek ale w rzeczywistości jest to twarda, wyszlifowana wiatrem skała.
Na drugim planie widać drogę, którą zaraz mieliśmy przejechać. Problem w tym, że co chwila była zalewana i trzeba się było wstrzelić z przejazdem pomiędzy dwoma kolejnymi falami :)
Na pierwszym planie widać solanki, z których przez setki lat pozyskiwano sól.
Kolejny przystanek, strome i cholernie wysokie klify w południowej części Gozo
do tego niespokojne morze i porywisty wiatr, było naprawdę niesamowicie :)
Kolejnym punktem tego dnia było Wied Il-Mielah Window
Mniej znane niż Azure Window ale równie fascynujące miejsce.
Schodkami można zejść na sam dół ...
...ale nie tego dnia. Kilkanaście dni wcześniej dokładnie w tym samym miejscu w śmiertelnym wypadku polski nurek został dosłownie zmyty do morza.

Niedaleko Wied Il-Mielah Window odkryliśmy miejsce, w którym być może spędzimy nasz kolejny wyjazd na Maltę.

Z zewnątrz nie wygląda zbyt zachęcająco ale wewnątrz robi się już dość interesująco :)
To był w zasadzie nasz ostatni punkt programu. Zaraz potem pojechaliśmy do portu i promem wróciliśmy do naszej noclegowni w Bugibba.
Następnego dnia, po śniadaniu pojechaliśmy na lotnisko i już bez większych przygód wróciliśmy do Wrocławia.












