Dzień siódmy,
Ten dzień był całkiem "normalnym" dniem. Do południa nurkowaliśmy na rafie, a po południu szwendaliśmy się po plaży pstrykając przy okazji parę, nawet ciekawych fotek.
Ten dzień był całkiem "normalnym" dniem. Do południa nurkowaliśmy na rafie, a po południu szwendaliśmy się po plaży pstrykając przy okazji parę, nawet ciekawych fotek.
Nie znając lokalnej fauny można przegapić naprawdę fajne dziwadła.
Ten ukwiał był niesamowity. Dookoła było szarozielono i tylko on raził oczy swoim żarówiastym kolorem. Film nie był obrabiany w żadnym programie.
Ta rozgwiazda naprawdę wyglądała jak upuszczona przez jakies dziecko zabawka. Jednak ta w odróżnieniu od zabawki się ruszała :)
Po nurkowaniu przekąsiliśmy co nieco w naszej ulubionej restauracji i zaraz potem, nie tracąc czasu poszliśmy na wycieczkę wzdłuż plaży.
Już wcześniej widzieliśmy całe stada krów chodzące po plaży. Najśmieszniejsze jest to, że chodziły same.
Krowy okazały się być wielkimi pieszczochami :)
Potem dziewczęta postanowiły się ochłodzić w oceanie.
.... po czym, przez tenże ocean zostały sponiewierane :D
rozpaczliwa ucieczka :)
... niestety bez najmniejszych szans :)
Niby tego dnia nie było wielkiego wiatru, mimo wszystko trzeba było uważać.
Wiktoria mocą Jedi powstrzymuje zmasowany atak żywiołu :)
Ocean nie daje jednak za wygraną i mści sie straszliwie :)
Nie do końca była dla nas zrozumiała technika połowu tak wielką gromadą. Najprawdopodobniej to było bardziej zbieractwo wszelkiej maści skorupiaków i mięczaków.
Jedni się kąpali a inni byli tak obładowani manelami, że nie mieli jak się napić wody :)
Na dodatek jestem tutaj w tajemniczej koszulce, która na pewno nie była moja i nie wiem jakim cudem stałem się jej posiadaczem :) Albo ktoś podmienił koszulki na naszym tarasie albo ktoś z obsługi hotelu zostawił ją niechcący na tarasie a ja ją nieświadomie podwędziłem :D
Na szczęście nie tylko białasy bawiły sie na plaży :)
Mój nieodłączny "przyjaciel" w dosłownym tego słowa znaczeniu :) Miał niezwykły dar spotykania się ze mną przynajmniej 2-3 razy dziennie :)
Dzień zakończyliśmy jak zwykle kolacją na plaży zajadając się pysznymi rybkami :)
Na dodatek jestem tutaj w tajemniczej koszulce, która na pewno nie była moja i nie wiem jakim cudem stałem się jej posiadaczem :) Albo ktoś podmienił koszulki na naszym tarasie albo ktoś z obsługi hotelu zostawił ją niechcący na tarasie a ja ją nieświadomie podwędziłem :D
Na szczęście nie tylko białasy bawiły sie na plaży :)
Mój nieodłączny "przyjaciel" w dosłownym tego słowa znaczeniu :) Miał niezwykły dar spotykania się ze mną przynajmniej 2-3 razy dziennie :)
Dzień zakończyliśmy jak zwykle kolacją na plaży zajadając się pysznymi rybkami :)